Transport morski to kręgosłup światowej gospodarki – ponad 90% towarów trafia do portów drogą morską. Ale żegluga, choć wydajna, ma też swoją ciemną stronę – emituje ogromne ilości gazów cieplarnianych. W odpowiedzi na te wyzwania Unia Europejska i Międzynarodowa Organizacja Morska (IMO) wprowadzają szereg nowych regulacji, które mają uczynić żeglugę bardziej ekologiczną. Tylko czy to oznacza, że transport morski stanie się droższy? Przeanalizujmy to.
Co się zmienia w regulacjach?
1. EU ETS – system handlu emisjami dla żeglugi (od 2024)
Od stycznia 2024 roku statki zawijające do portów Unii Europejskiej zostały włączone do unijnego systemu ETS (Emission Trading System). W praktyce:
- Armatorzy muszą płacić za każdą tonę wyemitowanego CO₂.
- Dotyczy to 100% emisji na trasach wewnątrz UE i 50% na trasach międzynarodowych (np. Chiny–UE).
Efekt? Dodatkowy koszt operacyjny rzędu 100–150 euro za tonę CO₂, co przekłada się na kilkaset tysięcy euro rocznie dla jednego statku.
2. FuelEU Maritime (od 2025)
To nowe rozporządzenie UE nakłada na armatorów obowiązek stopniowego zmniejszania emisji CO₂ z paliw żeglugowych:
- -2% w 2025 r.
- nawet do -80% do 2050 r.
To oznacza konieczność przechodzenia na droższe paliwa alternatywne, takie jak LNG, zielony metanol czy amoniak.
3. Wymogi raportowe IMO: CII i EEXI
Od 2023 r. wszystkie statki muszą raportować:
- CII (Carbon Intensity Indicator) – emisja CO₂ na tonę przewiezionego ładunku.
- EEXI (Energy Efficiency Existing Ship Index) – standard efektywności energetycznej dla starszych statków.
Statki niespełniające wymogów mogą zostać objęte sankcjami, ograniczeniami operacyjnymi lub nawet wycofane z eksploatacji.
Jak to wpłynie na ceny transportu?
Koszty operacyjne wciąż rosną, a wprowadzenie nowych regulacji skutkuje rzeczywistymi wydatkami. Zwiększona liczba przepisów i wymogów prawnych generuje dodatkowe obciążenia finansowe, które muszą zostać uwzględnione w budżetach firm. zakup uprawnień do emisji. Przedsiębiorcy stają przed wyzwaniem dostosowania się do nowych norm, co wiąże się z koniecznością inwestowania w zmiany:
- inwestycje w zielone technologie i paliwa,
- modernizacja lub wymiana floty.
Szacuje się, że same opłaty ETS mogą zwiększyć stawki frachtowe o:
- 8–12% w krótkim okresie (2024–2025),
- nawet więcej na trasach wysokoemisyjnych (np. Azja–UE).
W kontekście gospodarczym, efekty te mogą dotknąć zarówno pojedyncze przedsiębiorstwa, jak i całe sektory czy rynki. Pytanie, które się pojawia, to: kto ostatecznie poniesie koszty wynikające z takiej kaskady zdarzeń? Armatorzy już zaczynają doliczać opłaty klimatyczne do ofert. Spedytorzy i importerzy muszą planować budżety z większymi rezerwami. Konsumenci mogą odczuć wzrost cen produktów importowanych drogą morską (AGD, elektronika, tekstylia).
Czy to wszystko się opłaca?
Tak, choć wzrost kosztów może być bolesny, jest to inwestycja w zrównoważony rozwój. Transport morski musi przejść zieloną transformację, aby ograniczyć swój ślad węglowy, spełnić normy środowiskowe i uniknąć sankcji i barier handlowych.
Nowe regulacje klimatyczne nie tylko zmieniają krajobraz żeglugi, ale i model kosztowy dla całych łańcuchów dostaw. Warto śledzić te zmiany, bo będą miały realny wpływ na logistykę, planowanie importu i ceny końcowe produktów.
Masz firmę korzystającą z żeglugi morskiej?
Pomyśl o:
- współpracy z partnerem spedycyjnym, który śledzi zmiany regulacyjne i doradza optymalne trasy
- pomyśl o firmie, która klarownie przedstawia koszty, dzięki czemu dokładnie wiesz, za co płacisz.
- kontrahencie, który weryfikuje i oferuje pomoc w odprawie celnej w krajach eksportowych i importowych
- stawek frachtowych pod kątem opłat klimatycznych (ETS, paliwa alternatywne)
- inwestycjach w bardziej zrównoważone łańcuchy dostaw.